Walka z PGNiG o odwierty w Radzewie

Gdy 30-40 lat temu prowadzono odwierty w poszukiwaniu złóż węglowodorów na terenie Radzewa, były to tereny, na których znajdowały się głównie pola. Nikomu nie przeszkadzały ówczesne prace. Zaprzestano ich jednak w momencie, gdy natrafiono na źródła metanu, który powodował ryzyko ogromnego wybuchu. Analizowano wówczas czy należy ewakuować całą miejscowość, czego jednak ostatecznie nie zrobiono. Prace jednak zostały całkowicie zawieszone.

VW_Berdychowski_400_150(1)

Aż do teraz. PGNiG należący do Grupy Orlen postanowiło, bez porozumienia z mieszkańcami i samą gminą, prowadzić nowe odwierty na terenie okolicznych lasów. Planowany termin rozpoczęcia prac to IV kwartał 2023 roku i wyjaśniono, że po zakończeniu prac rozpoznawczych grunty leśne zostaną zrekultywowane i zwrócone nadleśnictwu w celu leśnego zagospodarowania, a w przypadku pozytywnego wyniku wiercenia zwrócona zostanie część nieruchomości pomniejszona o powierzchnię niezbędną pod nadzór i eksploatację odwiertu (tj. pod strefę przy odwiertową, drogę dojazdową oraz plac manewrowy). W teorii wszystko brzmi sensownie. Jednak przy przyjrzeniu się bliżej – takie nie jest.

Nikt z Orlenu nie pofatygował się, by porozmawiać z mieszkańcami. O planowanych pracach dowiedzieli się przypadkiem. Od razu poszli na rozmowy z przedstawicielami gminy i w-ce burmistrz Wlazły bardzo mocno zaangażował się w tą sprawę. Udało nam się porozmawiać z mieszkańcem Radzewa, Michałem Buchwaldem, który wybudował się w bliskiej okolicy planowanych odwiertów. Jak sam przyznaje największym problemem przy całych pracach jest to, że podczas prowadzonych odwiertów bardzo często dochodzi do skażenia wód gruntowych. W przypadku, gdy całe przedsięwzięcie będzie odbywało się w okolicy około 100m od zabudowań mieszkalnych, które nie mają bieżącej wody z wodociągów, a czerpią ją z własnego ujęcia pojawia się pytanie: kto będzie kontrolował jakość tych wód? Otóż… nikt.

Mieszkańcy dowiadywali się na własną rękę jak wyglądają badania zdatności takiej wody i Aquanet wycenił je na 500 zł za jednorazowy pomiar. Żeby to miało sens, należałoby badać ją codziennie. Jednak kto może sobie pozwolić na taki koszt? Mieszkańcy wraz z w-ce burmistrzem wystosowali już stosowne pisma do Lasów Państwowych, by to one powstrzymały wycinkę drzew i całą farsę. Okazało się jednak, że tej organizacji całą akcja jest na rękę. Otrzymują pieniądze za dzierżawę terenu, później na rekultywację, więc docelowo teren wróci do swojego stanu pierwotnego. Z ich punktu widzenia jest wszystko ok. Podjęto też próby walki w Ministerstwie Środowiska, Starostwie Poznańskim, Wodach Polskich – jednak wszystkie pisma są na tyle świeże, że nie otrzymano jeszcze w tej sprawie odpowiedzi.

Z naszej strony spróbowaliśmy dowiedzieć się jak wygląda stanowisko PGNiG Grupy Orlen w tej sprawie, jednak przedstawiciele tej spółki odpowiedzieli jedynie, że skoro mieszkańcy i gmina wysłali do nich pismo, to na pewno w stosownym czasie się do niego odniosą.

Temat jest rozwojowy – będziemy na bieżąco informowali o tym, czy mieszkańcom udało się wygrać batalie o swoje domostwa. I bezpieczeństwo w nich.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *