Trener Tomasz Gendera: Nie wypaliłem się, ale musiałem odejść
Tomasz Gendera po 11 latach spędzonych w Avii Kamionki postanowił odejść z klubu i zrezygnował z funkcji trenera. To zaskakująca decyzja, bo z drużyną trzykrotnie świętował awans na wyższy szczebel rozgrywek, a w minionym sezonie Avia należała do ścisłej czołówki V ligi. Dlaczego tak się stało? O tym w rozmowie z trenerem.
Po 11 latach odchodzisz z Avii Kamionki, co było dla wszystkich nie lada zaskoczeniem. Co przesądziło o tym, że podjąłeś decyzję o rezygnacji z funkcji trenera?
– O powodach mojej rezygnacji nie chciałbym rozmawiać. Jest to ciężka decyzja, ale bardzo przemyślana. Kiełkowała w mojej głowie od dłuższego czasu, a myślę, że poniekąd przesądziła i utwierdziła mnie w tym informacja o zwolnieniu przez klub kierownika drużyny – Idzia Burzałę, z którym współpracowałem przez wiele lat.
Z Avią przeszedłeś drogę od B klasy po V ligę. Ostatni sezon pod Twoją wodzą zespół zakończył na wysokim 5 miejscu i niemalże do końca liczył się w walce o awans. Nie żal odchodzić? Przecież nikt Cię nie zwalniał.
– Jest żal, bo na pewno nie odchodzę przez to, że się wypaliłem, czy potrzebuję zmian. Pewne sytuacje spowodowały, że podjąłem taką decyzję, a o konkretnych powodach nie chcę mówić. Życie to proces podejmowania trudnych decyzji, a pewne sytuacje życiowe, czy klubowe kierują nas do takich, a nie innych kroków. Tak jak mówiłem to była przemyślana decyzja. Uważam, że musiałem odejść. Innej drogi nie było.
Do trenera Gendery należy rekord – seria 50 ligowych spotkań bez porażki (w sezonach 2022-2024). Ciężko będzie taki wynik komukolwiek pobić i to chyba pobić. Uważasz to za największy sukces?
– Trzeba się z tym zgodzić, że ciężko będzie taką serię powtórzyć, czy pobić tym bardziej, że Avia jest teraz w V lidze. Czy to największy mój sukces? Za taki uznałbym fakt, że przez ten cały czas, kiedy pracowałem w Avii ciągle biliśmy się o najwyższe cele. Zawsze byliśmy w czołówce. Najpierw po dwóch latach z B klasy awansowaliśmy do A, po kolejnych dwóch do okręgówki, a sześć sezonów zajęła nam walka o V ligę. Wciąż podnosiliśmy poziom zespołu. Przewinęło się wielu piłkarzy. Jedni odchodzili, inni dochodzili, ale zawsze udoskonalaliśmy ten zespół. Tak dobierałem ludzi, żeby były skutki i to się udawało. Na pewno sukcesem jest średnia punktów, jaką zespół zdobywał na mecz. Prowadziłem zespół w 289 ligowych spotkaniach, zdobyliśmy 583 punkty, co daje średnią 2,017 na mecz. Zostawiam zespół z potencjałem, który dalej powinien bić się o najwyższe cele. Śmiało mogę powiedzieć, że odchodzę z poczuciem dobrze wykonanej pracy.
Chwil pełnych radości i sukcesów było sporo. A jakie były Twoje najtrudniejsze momenty w Avii?
– Jestem trenerem, który nie lubi przegrywać, a był taki jeden sezon w „okręgówce”, który rozpoczęliśmy od serii pięciu porażek. Bez wątpienia to był trudny, nerwowy czas, kiedy nie szło, a dochodziły do mnie sygnały o próbie zmiany trenera i szukania mojego następcy. Zakasaliśmy jednak rękawy i wyszliśmy z tego kryzysu, a rok później, w kolejnym sezonie awansowaliśmy do V ligi. To dowód, że nie można się poddawać, a kryzysy trzeba przezwyciężyć. Spokojna i cierpliwa praca popłaca.
Jakie trener Gendera teraz ma plany? Propozycje pewnie sypią się jak z rękawa?
– Po pierwsze chciałbym się skupić teraz na sobie. Celem numer jeden jest dalszy rozwój. Myślę tutaj o stażu trenerskim w wyższej lidze, podglądaniu trenerów z mocniejszych klubów i poprawa warsztatu pracy. Co do propozycji, to nie ukrywam, że kilka się ich pojawiło. Wraz z moją rezygnacją otrzymałem cztery oferty. Jedną prowadzenia drużyny z czołówki okręgówki, a także trzy z Akademii do pracy z młodzieżą m.in. z Poznania, ale nie chciałbym zdradzać o jakie kluby chodziło, bo może sobie tego nie życzą. Decyzję już podjąłem, ale dopóki klub sam tego nie ogłosi nie chcę wyprzedzać faktów.
PS. Z trenerem Tomkiem znamy się prywatnie. Nie raz nie dwa graliśmy przeciwko sobie, stąd forma rozmowy “na Ty”